Dr Mrugacz o wadach wrodzonych: Wiemy, ile dzieci z in vitro choruje

Na sympozjum o in vitro w Bydgoszczy wrzało. Spotkanie poprzedzało głosowanie rady miasta dotyczące refundacji zabiegów in vitro z budżetu miasta. Miało to być kolejne spotkanie na drodze ku wolności, ku poznawaniu prawdy – jak mówiła dr Daria Pracka z Collegium Medicum. Jednak jak się okazało – padał absurd za absurdem. Nierzetelne informacje specjalnie dla nas dementuje dr n. med. Grzegorz Mrugacz, ginekolog i specjalista ds. leczenia niepłodności Kliniki Bocian.

Badania naukowe a rzeczywistość

Kto miał okazję być na spotkaniu w Bydgoszczy, ten mógł być świadkiem ciekawej wymiany poglądów. Prof. Urszula Dudziak, ekspert MEN, mówiła wiele o minusach zapłodnienia pozaustrojowego. Pojawiły się wśród nich: nadmierna koncentracja na bezpłodności, konflikty między partnerami, zniechęcenie niepowodzeniami, a także zmiana w postawie matki, która nie chroni wszystkich dzieci – zapłodnionych komórek. 

Dudziak krytykowała procedurę, którą nazwała produkcją i hodowaniem ludzi, a także sposób pobierania nasienia – Czy to nie jest upokarzające? Czy dla kobiety mężczyzna się nie liczy i ważny jest tylko pojemnik z plemnikami? – mówiła.

Prelegentką na spotkaniu była również Alina Midro z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, która mówiła o in vitro w kontekście dzieci niepełnosprawnych. – Dlaczego dzieci chore są z in vitro? – pytała Midro. I tutaj długo obok opowieści o wadach genetycznych Midro powtarzała także legendę o hibernacji Disneya. – Disney jest zamrożony. Czeka, aż jego nowotwór będzie mógł być wyleczony – tłumaczyła. Warto spytać, po co? 

Każdy z uczestników otrzymał także ulotkę Klubu Przyjaciół Życia. Można na niej przeczytać informacje takie jak:

„U dzieci »z probówki« ryzyko wystąpienia wad wrodzonych jest o 30-40 proc. większe niż u dzieci poczętych w sposób naturalny”.

“Częściej występują »u nich« m.in. nowotwory.”

„Matki częściej nie odnajdują się w swoim macierzyństwie, rzadziej też karmią piersią. Mężczyźni często nie identyfikują się jako ojcowie”.

>>> Zachęcamy do przeczytania całego artykułu o spotkaniu w Bydgoszczy: Dzieciom z in vitro brakuje miłości rodziców – to największy absurd, jaki słyszeliśmy

A co na to medycyna? Zapytaliśmy eksperta

In vitro to fanaberia i hodowanie ludzi?

Dr n. med. Grzegorz Mrugacz, ginekolog, specjalista ds. leczenia niepłodności Kliniki Bocian: In vitro od wielu lat jest uznaną i z powodzeniem stosowaną na świecie metodą leczenia niepłodności. Zapłodnienie pozaustrojowe pozwala parom zmagającym się z tą chorobą na zajście w ciążę, tym samym eliminuje skutek niepłodności. Dla niektórych par jest to jedyna możliwość, by urodziło się dziecko, jak chociażby w przypadku kobiet zmagających się z niedrożnością obu jajowodów, czy mężczyzn ze skrajnie nieprawidłowymi parametrami nasienia.

Niepłodność jest chorobą i jak każda choroba wymaga odpowiedniej diagnostyki, wykonania badań medycznych, zastosowania odpowiednich metod leczenia. To wszystko jest robione przecież po to, by mogło urodzić się dziecko.

Pary dzieci z in vitro to gorsi rodzice. To możliwe?

Pary, które skorzystały z procedury wspomaganego rozrodu są wspaniałymi i troskliwymi rodzicami, doskonale spełniającymi się w roli mamy i taty. Podejmują niejednokrotnie długą i trudną walkę, ale walkę jakże ważną – o dziecko.

W swojej karierze leczyłem tysiące par za pomocą metody in vitro i nigdy nie spotkałem wśród nich pary żałującej, że podeszła do tej procedury. Jednocześnie wiele osób wraca po drugie i trzecie dziecko. Osoby, które nie miały do czynienie z niepłodnością nie są zazwyczaj świadome tego co przeżywają pary, które decydują się na podejście do in vitro.

Wielu przeciwników in vitro nie ma też rzetelnej wiedzy na temat tej metody leczenia, stąd trudno słuchać pojawiających się negatywnych wypowiedzi w tej kwestii, szerzących często nieprawdziwe informacje, zawarte w ogólnikowych stwierdzeniach.

Czy u dzieci z in vitro ryzyko wystąpienia wad genetycznych w porównaniu z dziećmi poczętymi naturalnie jest o 30-40 proc. większe?

Przede wszystkim należy pamiętać, że dzieci urodzone za pomocą in vitro niczym nie różnią się od innych dzieci. Bardzo często przeciwnicy in vitro podnoszą kwestie wad wrodzonych.

Natomiast wady wrodzone występują u ok. 1,5-2 proc. dzieci poczętych w sposób naturalny, zaś u dzieci urodzonych za pomocą procedury wspomaganego rozrodu w ok. 3 proc.

Nieco większy odsetek wad u dzieci z in vitro nie jest jednak związany z samą procedurą zapłodnienia, tylko ze zdrowiem i kondycją rodziców, którzy zmagają się z niepłodnością. Często też pary decydują się na in vitro dopiero po latach bezskutecznych starań i wykorzystaniu innych metod leczenia, tym samy są już niejednokrotnie po 35 roku życia, gdy wiek w sposób naturalny u każdej kobiety zwiększa ryzyko wystąpienia wad genetycznych u dzieci.

Lekarze zajmujący się leczeniem niepłodności za pomocą in vitro starają się uratować każdy zarodek mający potencjał do życia. Niewykorzystane zarodki są mrożone, mogą być latami bezpiecznie przechowywane i transferowane w odpowiednim momencie. Pary często wykorzystują wszystkie zamrożone zarodki mając nadzieję na ciążę.


 Komentarz: dr n. med. Grzegorz Mrugacz – ginekolog, specjalista ds. leczenia niepłodności,  Klinika Leczenia Niepłodności, Ginekologii i Położnictwa „Bocian”.

 

 


Polecamy także:

70 procent Polaków jest za refundacją in vitro przez państwo

 

 

10 tys. złotych do podziału: Napisz do nas, a za wybrane in vitro zapłacisz mniej

 

 

To tłumaczy, dlaczego w Polsce niepłodnych chce się leczyć modlitwą

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *