Drugie dziecko? Dlaczego czasem tak trudno wrócić po zamrożone zarodki

Jedno dziecko już masz i to jest spełnienie największego marzenia. Ale czekają na ciebie także zamrożone zarodki, które mieliście w planach także przetransferować? Dlaczego czasami tak trudno wrócić po drugie dziecko?

Blisko rok temu pisałem o tym, że za rok wakacje będą już zupełnie inne. Że czekają na nas jeszcze dwa zarodki i że do tego czasu na pewno podejmiemy jakąś decyzję. Pisałem, że już będzie na pewno wiadomo – wóz albo przewóz. I co? I nic. Wbrew oczekiwaniom zwyczajne nic.

Drugie dziecko – szybko albo wcale

Nasz lekarz prowadzący powiedział kiedyś: skończy pani karmić – proszę wrócić. Nie potraktowaliśmy tej rady zbyt poważnie.

Nasza córka skończyła już dawno dwa lata. Komunikuje się z nami przy użyciu języka polskiego. Chodzi, jeździ na hulajnodze, pyta, kiedy znów pojedziemy w góry. Potrafi wyjaśnić, co ją boli, co jej się podoba, a co nie (czasem aż nazbyt dosadnie). Zasypia przy wieczornej bajce i przesypia często całą noc. Sama je i sama znajduje sobie zajęcie, czasem nawet na godzinę. Zaczynamy odsypiać gorsze miesiące. Jeszcze używa pieluch, ale mamy nadzieję, że już niedługo.

Coraz częściej ogarniają nas wątpliwości, czy chcemy wracać do tego, co było na początku. Znów nieprzespane noce, znów zmiana pieluchy co dwie godziny. Wstawanie i karmienie w środku nocy. Może nawet kolki i bezsenne wieczory do późna. Pierwsza angina i 41 stopni gorączki. Znów spacery z wózkiem po parku zamiast wycieczek w góry. Znowu domyślanie się, dlaczego płacze, zamiast informacji, że boli gardło, brzuszek albo ząbek…

Cóż wiele mówić. Staliśmy się trochę leniwi. Każdy dzień rodzicielstwa daje nam bardzo wiele radości (choć nie zawsze jest tak różowo). Jednocześnie coraz trudniej podjąć decyzję o powrocie do pielęgnacji pępka czy kąpieli w małej wanience. Gdyby nie niepłodność już dawno byśmy przypadkiem (albo i nie) wpadli z drugim i byłoby z głowy.


Niepłodność zmusza do podjęcia decyzji, która z założenia ma jasno określone konsekwencje. Nie wystarczy chwila słabości i kilka kieliszków wina. Trzeba pójść do kliniki i zdecydować, że zabiegamy o drugą ciążę. I nawet perspektywa programu 500+ nie działa wystarczająco motywująco.


A może jednak…

Absolutnie nie postawiliśmy jeszcze krzyżyka na naszych zarodkach. Wciąż o nich pamiętamy. Ale z każdym dniem coraz trudniej nam podjąć tę decyzję. Motywacja jest coraz słabsza. W dodatku niekiedy sobie myślę: córka nam się udała; czy warto kusić los?

Zapewne wiele par zadaje sobie pytanie, kiedy zdecydować się na drugie dziecko. Jednak dla niepłodnych par jest to decyzja trudniejsza. Podczas starania się o pierwsze dziecko jest wielka determinacja, ale relatywnie mała świadomość. Tak, musimy zrobić wszystko, aby się udało. Chcemy mieć dziecko. Wszystkie uciążliwości związane procedurą in vitro dzieją się niejako przy okazji, przesłonięte przez nadrzędny cel – ciążę.

Przy rozmyślaniu o drugim dziecku determinacja jest mniejsza. Nic nie musimy. Do tego trzeba znów z dziurawych kieszeni wyciągnąć zaskórniaki. Cofnąć się w rodzicielskim rozwoju do małych, zasranych pieluszek w rozmiarze new born, zmienianych niekiedy w środku nocy. Na horyzoncie majaczy zmiana samochodu na większy i wizja jak przerobić nasze pięćdziesięciopięciometrowe M-4 na mieszkanie dla czterech osób. A to wszystko dodatkowo obarczone kosztownym (finansowo i emocjonalnie) ryzykiem niepowodzenia.

Wbrew obiegowej opinii – decyzja o drugim dziecku, szczególnie w przypadku niepłodnych par, wcale nie jest łatwiejsza niż w przypadku pierwszego. Moim zdaniem może być nawet trudniejsza z powodu mniejszej determinacji. Sam zadaję sobie nieraz pytanie, czy już nie przespaliśmy najlepszego momentu na podjęcie tej decyzji. A nasze zarodki nadal czekają…


Przeczytaj także:

Mam już dzieci z in vitro, a zamrożone zarodki oddałam do adopcji

 

 

 

Komentarze: 2

A ja wiem o czym autorka pisze, Sami mamy dziecko dzięki metodzie in vitro. i myslę zupełnie jak to zostało opisane w artykule. Nasze zarodki czekają i bardzo chcemy po nie wrócić. A jednocześnie nasze zmęczenie sprawia ,że odwlekamy ten powrót.

Dziecko się chce lub nie. Według mnie decyzja jest prosta. W listopadzie urodziłam córkę i już teraz myślimy o kolejnym Maluszku. Mam pcos i insulinooporność. Po tytule artukułu spodziewałam się czegoś innego, a nie tego, że nie chce się wracać po swoje dzieci ‘bo nie chce nam się babrać znowu w pieluchach’… Z córką zaszłam w ciążę naturalnie i dla mnie jest największym szczęściem. Gdyby gdzieś tam czekały na nas nasze dzieci to nie wachałabym się ani chwili, by po nie wrócić… Autorka tekstu chyba się bardzo rozleniwiła, że nie chce jej się wracać po swoje szczęścia…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *