Porażka to stan umysłu. Sprawdź swoją odporność na niepowodzenia

„Co cię nie zabije, to cię wzmocni” – to zdanie, które bardzo często pada jako to „pocieszające” w sytuacji, gdy przychodzi nam zmierzyć się z jakimś rodzajem przegranej. A przychodzi – i to nieraz. Tyle że jedni przegrywają i zatrzymują się, inni – przegrywają i idą dalej. Dlaczego? Bo porażka to stan umysłu. I wcale nie przeciwieństwo sukcesu, a jego element. Jedna kreska na teście ciążowym nie będzie przegraną, dopóki tak o tym nie pomyślisz. Co dobrego możesz zyskać dzięki porażkom?

Doświadczamy rozmaitych porażek niemal codziennie i w różnych sytuacjach. Jedne są mniejsze, inne większe. Dla sportowca porażką może być brak podium – jeśli na nie liczył. Dla ucznia – negatywna ocena ze sprawdzianu, mimo że czuł się do niego przygotowany. Dla związku – rozstanie. Dla biznesmena – nieudana transakcja. Dla pary usilnie starającej się o dziecko – brak ciąży. Wszyscy mogą już nigdy nie podjąć próby powtórzenia podejścia i uzyskania lepszego wyniku, ale wszyscy mogą także zrobić coś, by kolejna próba się powiodła.

Porażka – bez niej nie ma sukcesu

Bo to, czym jest porażka i przegrana – i co spowodują w naszym życiu, oceniamy sami. Porażka to stan umysłu. Prawdą jest bowiem, że w 80-90 procentach to, co dzieje się w naszym życiu, to wcale nie to, co nas spotyka, ale to, jak potrafimy na to zareagować. 

Nikt nie lubi przegrywać – zwłaszcza gdy dążymy do czegoś, na czym nam zależy. I nikt nie lubi przegrywać któryś raz z rzędu. Liczne porażki wynikające z przeciwności, nad którymi nie mamy kontroli i nie możemy ich ani przewidzieć, ani im skutecznie zaradzić, mogą powodować zniechęcenie, załamanie, zatrzymanie się i odpuszczenie. Mogą jednak spowodować, że odbijemy się ze zdwojoną siłą i mądrzejsi ruszymy do przodu, zmieniając jedynie metodę, technikę, naprawiając to, co zawiodło poprzednim razem.

Pytanie: jak bardzo nam zależy, by dojść tam, gdzie nie udało się poprzednim razem. Na ile jesteśmy silni, zdeterminowani oraz pewni swoich sił, zamiarów, planów, marzeń.

Mówi się, że droga do sukcesu jest w ciągłej budowie – a to oznacza, że nie ma możliwości przejścia jej bez natknięcia się na różne przeszkody czy wpadnięcia w jakieś pułapki. Mając jednak tę świadomość, pokonamy ją rozważnie i uważnie. Zakładając, że nie zawsze będzie to droga prosta – w kapciach i z zamkniętymi oczami, że czasem trzeba  będzie założyć traperki i użyć latarki – poczucie ewentualnej porażki nie będzie dla nas wielkim zaskoczeniem, a w każdym razie będzie czymś, co wliczyliśmy już na początku w koszty tej podróży.

To, że coś nie wyszło, nie znaczy, że jesteś do niczego

Najgorzej nie podjąć próby ze strachu. Najgorzej dać się sparaliżować poczuciem, że coś, co nam nie wyszło, świadczy o nas samych. Przyjąć porażkę jako wyznacznik negatywnej samooceny – skoro przegrałem/łam, to znaczy, że nie nadaję się do czegoś/dla kogoś.

Dla kobiet zmagających się z niepłodnością porażką jest każdy test, który pokazuje jedną kreskę. Nieudane in vitro, nieudana inseminacja, kolejne słabe wyniki badań. Porażką jest ogólnie brak dziecka. Wielkie pragnienie i wielka porażka, które niejedną wpędziły w stan depresji, załamanie, poczucie beznadziejności.

„Jestem nikim, nie czuję się kobietą, jestem pusta i wybrakowana” – znasz te myśli? I co z tym robisz? Bo oczywiście można po uszy utonąć w przygnębieniu, podtapiać się własnymi łzami, pozamykać wszystkie okna i zaciągnąć grube kotary, nie widzieć już niczego. Wszystko można. Pytanie tylko – czy tego właśnie chcesz? Czy porażka – brak pozytywnego wyniku, brak owulacji mimo stymulacji, nieudany transfer, złe nastawienie teściowej czy przyjaciółki zmieniają ci listę marzeń i celów? Czy to, że w tym miesiącu się nie udało, oznacza, że już nie chcesz mieć dziecka? Odechciało ci się, bo to nie takie proste? No właśnie – jaka jest odpowiedź? Bo jeśli tak nie jest i mimo złośliwości losu nadal bardzo pragniesz zostać matką, to co stoi na przeszkodzie, byś podjęła kolejną próbę?

Nie odpuszczaj, ale odpoczywaj!

Podejmując po raz kolejny wyzwanie – dając sobie uprzednio czas na odpoczynek, który jest niezbędny do podjęcia następnej próby, przekonasz się z pewnością, że granice twojej wytrzymałości wcale nie są takie nienaruszalne. Sporo kobiet, gdy patrzy na przeszłość i drogę, którą przeszły, by dojść do momentu, gdy po raz pierwszy słyszą bicie małego serca, dziwi się i zadaje sobie pytanie: „I ja to wszystko przeszłam?” Tak! – przeszłaś to.

I mimo tych licznych porażek, z którymi przyszło ci się mierzyć, wyszłaś zwycięsko – silniejsza, pewniejsza swej siły, przekonana, że warto walczyć do samego końca. A końcem powinien być szczyt – na który nie musisz wejść za pierwszym razem. Wielu ludzi uznaje, że wycofanie się, to przejaw słabości – że skoro chcesz dojść do celu, musisz jak walec przeć – bez względu na okoliczności. A to nie do końca prawda – bywają sytuacje, że dwa kroki w tył na pewnym odcinku drogi uchronią nas przed przepaścią, w którą wpadlibyśmy, robiąc o jeden krok do przodu za dużo. Już samo podejmowanie takich decyzji to twój sukces, a nie porażka. To dotyczy zwłaszcza tych par, które po którymś nieudanym podejściu np. do in vitro myślą o tym, by odpuścić.

UWAGA – odpuścić i odpocząć to dwa różne pojęcia. To pierwsze zakłada, że już nie chcesz się starać, bo nie chcesz osiągnąć celu. To drugie zaś oznacza, że nadal bardzo pragniesz spełnić marzenie o dziecku, ale potrzebujesz czasu, w trakcie którego nie będziesz wykonywała szeregu tych wszystkich działań, które do tej pory nie przyniosły pożądanego rezultatu.

Nadal będziesz starać się żyć zdrowo, świadomie i z nastawieniem, że to ważne dla ciebie jako przyszłej mamy, ale spróbujesz nadrobić tych kilka zaległości w zwykłym, codziennym życiu, które gdzieś się zakradły podczas usilnych starań i myślenia tylko o leczeniu.

Tak – dostrzeżenie, że jest wiosna, dzień jest dłuższy i może warto zrobić wietrzenie szafy, a potem wybrać się na zakupy i sprawić sobie coś nowego to wcale nie jest przejaw lekkomyślności – wręcz przeciwnie. Chcesz być mamą, zadbaj przede wszystkim o siebie – także w tej przestrzeni własnych, kobiecych zwyczajnych potrzeb. I to też jest lekcja z porażki – odpowiednia reakcja, ocena i decyzja, co robić ze sobą i swoim planem w przyszłości.

Porażka nie musi być stratą a zyskiem

Pamiętaj – każda porażka może cię zniszczyć. I każda może zbudować twój sukces. Ale to od ciebie zależy, na co jej pozwolisz. Jeśli chcesz to drugie, musisz przede wszystkim myśleć, że porażka to nie koniec świata, a etap, przez który należy przejść i wycisnąć z niego tyle dobrego, ile się da. Spojrzeć na „przegraną” w kategoriach – paradoksalnie – zysku: co mi to dało, co pomogło zrozumieć, jakie cechy w sobie odkryłam/łem (nawet jeśli nie najlepsze, to także jest cenne odkrycie), jak myślę o celu, którego nie udało się tym razem osiągnąć, czego mi zabrakło, a czego było być może za dużo.

Jeśli będziemy potrafili odpowiedzieć sobie na te pytania, bardzo szybko uzyskamy listę dobrych rzeczy, które dostajemy dzięki porażce. Na przykład takich:

Silniejszy charakter – następnym razem będziemy bardziej odporni na niepowodzenie, po prostu nie zrobi ono na nas tak wielkiego wrażenia. PLUS

Kolejna szansa – porażka kończy pewien etap, ale i otwiera nowy – a ten może być jak czysta kartka, którą dopiero zapiszemy. PLUS

Motywacja razy dwa – nie udało się, ale wciąż chcemy to osiągnąć. Czas płynie, więc motywacja też jest większa, by się starać. Będziemy więc dążyć do celu nie mniej zdeterminowani, ale i ostrożniejsi, uważniejsi – drugi raz nie damy się nabrać na ten sam dół, bo tym razem go ominiemy. PLUS

Większa odwaga – mawiają, że kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. My więc mówimy, kto się poddaje, ten nie ma dzieci. Ryzyko, ból, złe samopoczucie – to wszystko wpisane jest w starania o dziecko. I dobrze wiesz, że trzeba to pokonać, by przeskoczyć pewien etap. “Odwagi, synu” – będziesz mówić, gdy będziesz za jakiś czas uczyła go chodzić. Wiesz, że sama nie możesz być tchórzem. PLUS

Większa kreatywność – nie wyszło to, co wymyśliliście, wymyślicie coś innego. Porażka uczy kombinować, zmieniać, modyfikować, myśleć: co by zrobić inaczej, lepiej. Metod wspierających płodność i proces leczenia jest mnóstwo. Nie musisz patrzeć na niepłodność przez pryzmat tylko owulacji lub jej braku. Być może kreatywniej spojrzysz na to dopiero wówczas, gdy doświadczysz porażki. PLUS

 

Imponująca wytrwałość – dzięki porażce przekonasz się, że granice twojej wytrzymałości przesuwają się zawsze w momencie, gdy wydaje ci się, że do nich dochodzisz – to odkrycie, które powoduje chęć ciągłego dochodzenia do tych granic: na końcu zobaczysz, jak wiele jesteś w stanie przejść i wytrzymać, dzięki wytrwałości w dążeniu do celu. Żadna ściana cię nie zatrzyma! PLUS

Nowe możliwości – nie wdrapaliście się na szczyt szlakiem czerwonym, to spróbujecie zielonym albo niebieskim. A może wyznaczycie własny – prowadzeni intuicją. Porażki motywują do odkrywania nowych możliwości. Nie udało się naturalnie zajść w ciążę, to spróbujecie innych metod – a przynajmniej poznacie się, na czym polegają. PLUS

***

Porażka nie ma co prawda smaku ptasiego mleczka, jest raczej niezbyt smaczną, gorzką miksturą. Jeśli jednak wierzysz, że czasem trzeba wypić gorzki napar, by poczuć się lepiej i silniej, istnieje spora szansa, że i z porażki i niepowodzenia zrobisz coś, co cię rzeczywiście nie zabije, a wzmocni.


Polecamy także:

Jak nie zwariować podczas naturalnych starań o dziecko

 

 

Twoje dziecko gdzieś na ciebie czeka

 

 

10 reakcji na wredne pytania o ciążę

 

 

 

 


Polonistka, dziennikarka, redaktorka. Specjalizuje się w tematyce: ciąża, parenting, niepłodność, dieta propłodnościowa. Email: redakcja@brubenpolska.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *