wasze listy

Nie radzę sobie psychicznie i nie chcę już słyszeć: odpuść, a zajdziesz w ciążę!

Nie umiesz poradzić sobie z problemem niepłodności? Kolejna próba zajścia w ciążę znów się nie powiodła, zawiodło in vitro? Nie wiesz, jak żyć bez dziecka? Nie masz wsparcia albo nie umiesz o nie prosić lub nie wiesz, gdzie go szukać? Napisz do nas – nie zostawimy Cię bez odpowiedzi i pomocy. Nasza skrzynka na listy działa non stop 24 h. 

 


Tatiana Ostaszewska-Mosak, psycholog kliniczny:

„Problem pojawia się zawsze wtedy, kiedy zatrzymujemy się na pewnym etapie zbyt długo. Niepowodzenia w prokreacji są właśnie takim utknięciem na dłużej  – co gorsza, nie wiadomo, na jak długo. Jak ruszyć do przodu? Wiele par zadaje sobie to pytanie.”


Witam,

Mam 28 lat. Od prawie dwóch lat staramy się z mężem o dziecko. I nic. Zupełnie nic. Po 7 miesiącach starań wiedziałam, że coś jest nie tak. Zrobiłam szereg badań (wszystkie możliwe zlecone od ginekologa), zdecydowałam się także na HSG w klinice leczenia niepłodności i wszystko jest IDEALNIE.

Po roku starań przebadał się mój mąż. Wyniki nie były najlepsze, lecz większość w dolnych granicach norm. Na konsultacji z andrologiem usłyszeliśmy, że nie ma na co czekać, trzeba próbować z inseminacją. Podjęliśmy jedną próbę, oczywiście nie powiodło się. I w tym momencie załamałam się całkowicie.


„Nie potrafię zrozumieć, czemu to nas spotyka. W każdym miesiącu jest coraz więcej przepłakanych wieczorów, normalne spokojne dni mogę policzyć na palcach u jednej ręki. A na dodatek (o ironio!) wybrałam sobie zawód nauczycielki, gdzie całe dnie w pracy spędzam z małymi dziećmi i już nie mogę…”


Nie radzę sobie psychicznie, nie potrafię podjąć żadnych dalszych kroków, zabraniam sobie samej planowania jakiejkolwiek przyszłości, z góry założyłam, że nic mi nie pomoże, nie mam prawa być szczęśliwa. Czuję się tak, jakbym miała pętlę na szyi, która zaciska się nieustannie.

Nie chcę już słyszeć słów męża i moich bliskich: odpuść sobie, a zobaczysz, że się uda. Co ma się udać, skoro to jest zamknięte koło? Nerwy nie sprzyjają zajściu w ciążę, a denerwuję się bardzo, bo nie mogę zajść w ciążę.

Chciałabym chociaż mieć cień nadziei, pomyśleć o sobie w pozytywny sposób i mieć wiarę w to, że kiedyś zostanę mamą.

Czytelniczka 

Szanowna Pani,

Doświadczenie przedłużających się starań o dziecko to jedno z najcięższych i najtrudniejszych przeżyć. Następuje tu bowiem zderzenie naszych wcześniejszych planów, scenariuszy, wyobrażeń z przytłaczającą rzeczywistością. W naszym ludzkim życiu zazwyczaj trzymamy się pewnych planów i etapów.

Dzieciństwo, szkoła, dalsza nauka, spotkanie miłości, nawiązanie relacji, praca, gotowość do podjęcia wyzwania rodzicielstwa, gotowość do rozpoczęcia kolejnych etapów…

Problem pojawia się wtedy, kiedy zdajemy się utknąć na pewnym etapie zbyt długo. Niepowodzenia w prokreacji są właśnie takim utknięciem na dłużej (co gorsze – nie wiadomo, na jak długo). I to w takiej pułapce, której się najczęściej nie spodziewamy. Przecież do pewnego momentu raczej właśnie poczęcia unikamy niż do niego dążymy. Nie przypuszczamy, że właśnie tu, w tym aspekcie coś nam się nie powiedzie.

Czujemy się wtedy rozczarowani, sfrustrowani i zaskoczeni. To powoduje, że nasze emocje zaczynają jakby żyć własnym, niezbyt poddającym się kontroli życiem. Zaczynają nas zaskakiwać. Reakcje są zbyt silne, nieoczekiwane, nie takie, do jakich wcześniej przywykliśmy. Stąd to dojmujące poczucie dezorientacji, zagubienia, smutku i złości. Wnętrze całe woła, że to „przecież wcale nie tak miało być!”.

Poczucie własnej wartości także spada i zaczynamy mieć wrażenie, że nic nam nie idzie, nie wychodzi i nigdy nie wyjdzie. Wiem i rozumiem, że te uczucia nie są chciane i pożądane. Mogę tylko powiedzieć, że są one powszechne wśród kobiet w pani sytuacji. Właśnie po takim czasie, o którym pani mówi, są one bardziej normą niż wyjątkiem.

To jest czas głębokiej reorganizacji życiowego scenariusza i indywidualnego obrazu siebie i swojego życia. To czas poznawania siebie na nowo, siebie w takiej sytuacji przedłużającego się kryzysu. To również czas na podejmowanie nowych decyzji. Tych dotyczących dalszych starań – jak one mają wyglądać, czy mają być bardziej wspomagane medycznie, czy możecie i chcecie jako para się na to zdecydować. Ale także tych odnoszących się do tego jak ma wyglądać dalsze życie w tych staraniach. Czy więcej czasu i uwagi poświęcić radzeniu sobie z emocjami, czy bardziej skupić się na bliskości w związku. To może być także jakaś opcja na ten czas.

Przeczytaj: Jak sobie radzić z trudnymi emocjami i uczuciami podczas starań o dziecko?

Bliscy, którzy obserwują pani zmagania ze sobą zapewne chcieliby pani jakoś pomóc. Nie są szczęśliwi, widząc panią w takim stanie. Ktoś, kto takich problemów nigdy nie miał, ma trudności ze zrozumieniem pani odczuć. Niestety przychodzi im do głowy taki sposób pocieszania, który nie jest faktycznie pomocny.


Kiedy przychodzi czas walki o dziecko (a nie tylko spokojnego i radosnego starania, które trwa kilka miesięcy), nie bardzo można „wyluzować”, nie daje się tak po prostu „odpuścić sobie” ani nie można ot, tak sobie „nie myśleć”. To są pozornie dobre rady, ale praktycznie nie do wprowadzenia w życiu.


Ale to nie znaczy, że nie można być coraz spokojniejszą i swobodniejszą w całym tym trudnym procesie. Że trzeba rezygnować z całej radości życia i że nie można uczestniczyć w jego dobrych aspektach. To się może udać, jeśli trochę zacznie pani kontrolować myśli przychodzące do pani głowy. Nie wszystkie je trzeba zatrzymywać, nie wszystkim poświęcać tyle uwagi.

Jedną z takich myśli, które spokojnie można puścić wolno, jest myśl z pytaniem „dlaczego my?”. Jest ona uporczywa i powracająca – to jasne. Człowiek zawsze poszukuje odpowiedzi, kiedy spotykają go trudności. Ale jest ona także ogromnie męcząca, szczególnie wtedy, kiedy nie można na nią znaleźć odpowiedzi. Niestety najczęściej (poza oczywiście rzeczywistymi przyczynami fizjologicznymi) tej odpowiedzi po prostu nie ma.

Nie wiemy (medycyna, psychologia), dlaczego tak się dzieje, że niektórzy tej trudności doświadczają. Wiemy za to na pewno, że nie jest to żadna kara za wcześniejsze przewinienia, przekleństwo ani wynik skomplikowanej przeszłości. Po prostu czasem nie wiemy, dlaczego niektórzy mają problem z poczęciem, a innym przychodzi to tak łatwo. Dlaczego niektórzy potrzebują więcej czasu czy wsparcia procedur medycznych. Nie wiemy także, dlaczego na przykład jakaś para potrzebuje trzech czy czterech inseminacji skoro – jak się zdaje – warunki są takie same i nie wystąpiły żadne obiektywne zmiany. Nie wiemy także, dlaczego czasem pomimo przeprowadzonych inseminacji para po jakimś czasie sama naturalnie i spontanicznie zachodzi w ciążę.

To są wszystko te pytania, które czekają na odpowiedzi. Mamy nadzieję że kiedyś na nie odpowiedź znajdziemy, ale jeszcze nie teraz.

A skoro o nadziei mowa…

Nadzieja to kapryśna pani. Odchodzi i wraca, kiedy chce. Kiedy jej na to pozwolimy. Kiedy zrozumiemy, że sam fakt jej zanikania na jakiś czas jest zupełnie zrozumiały i oczywisty. Ale nie jest konieczna w każdym momencie. Kiedy jest jej mało, jest trudniej się starać, ale także wtedy jest to możliwe. Wtedy warto skorzystać ze wsparcia. Może pomyśli pani o skontaktowaniu się z innymi osobami w takiej lub podobnej do pani sytuacji? To zazwyczaj bardzo pomaga. A może w trudniejszych chwilach warto porozmawiać z wolontariuszami Linii pomocy Stowarzyszenia Nasz Bocian.


To, czego na pewno nie warto robić, to zamykać się w sobie i swoich czterech ścianach, choć wrażenia trzeba dostosować do swoich emocjonalnych sił i możliwości.


Tatiana Ostaszewska-Mosak, psycholog kliniczny,
psychoterapeuta w Centrum Płodności FertiMedica

 

 

PRZECZYTAJ TAKŻE:

Danuta: In vitro nie było dla mnie, ale wy nie traćcie nadziei – walczcie o szczęście!

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *