z pamietnika edyty brak znajomych nieplodnirazem

Z pamiętnika Edyty: Niepłodna pokazuje rogi i prowokuje (odc. 14)

Masz siłę i otwartość by tłumaczyć? Że przeciwciała, że endometrioza, że walczysz jak lwica o każdy Twój zarodek, który traktujesz jak dziecko i nie dałabyś go za nic na świecie skrzywdzić? Że próbowałaś już wszystkiego, że po ciąży biochemicznej musieli Ci usunąć jajowód, że  -owszem – byłaś na urlopie nieraz i to, co pomogło znajomej szwagra, u Ciebie nie zadziała, bo Twój partner cierpi na azoospermię? 

Zapraszamy na kolejny wpis z cyklu: “Z pamiętnika Edyty”Nasza bohaterka opisuje swoją drogę niepłodności. Będzie o wzlotach i upadkach, związku, walce, małych radościach i wielkich smutkach. Aż w końcu – będzie o in vitro i staraniach o ukochanego malucha. Czy im się uda?

<<< Ostatni wpis


Gdańsk, 10.2017 r., Gdy nadszedł czas kolejnej próby

Jeśli nie masz dzieci, nie powinnaś się na ich temat wypowiadać. I to niezależnie od tego, ile szkół i dyplomów zrobiłaś, ile książek przeczytałaś, ile lat opiekowałaś się młodszym rodzeństwem, czy byłaś au pair, czy nie. Zasada jest prosta: nic o nich nie wiesz, bo nie masz własnych, a jak będziesz miała swoje, to zrozumiesz. Koniec. A nie, wróć, możesz się wypowiadać: że są słodkie, zdolne, podobne do mamusi i tatusia, że są cudem i w ogóle och i ach.

Jeśli mówisz inaczej, jesteś po prostu zazdrosna, bo nie masz własnych. To oczywiście nie przeszkadza “innym” wypowiadać się o Twojej płodności i metodach leczenia.

Poza standardowym: „Wyjedźcie na urlop, to się uda”, dochodzą inne, bardziej hardcorowe:

  • “Gluten i płodność? Z tym glutenem to jakaś głupia moda teraz, już naprawdę przesadzasz…”,
  • “Inseminacja? Przecież to się robi zwierzętom!” lub „Serio powiesz mężowi, że ma oddać spermę do słoiczka? Mój by się w życiu nie zgodził!”,
  • “IVF? Tam się zabija ludzkie zarodki!” lub “Jak to nie musi się udać?” oraz “Że ile tysięcy?”,
  • “Naprotechnologia? Myślisz, że klepanie modlitw Ci pomoże? Eh głuptasku.”

Adopcja to też wyjście. Serio? 

Zostaje jeszcze nieśmiertelna rada: “Zawsze przecież możecie adoptować, jak wam się nie uda.”

Jasne, bo ośrodek adopcyjny jest jak supermarket: idziesz wybierasz to najładniejsze i za chwilę dostajesz różowiutkiego bobaska. Nie ma tu miejsca na trudne warsztaty w ośrodku adopcyjnym, wieloletnie oczekiwanie na dziecko i to zazwyczaj kilkuletnie, z chorobami, zespołem FAS, problemami psychologicznymi i prawnymi.

Poza tym to przecież wszystko jedno, czy dziecko ma Twoje, geny czy nie, czy nosisz je pod sercem 9 miesięcy, czy pojawia się znienacka po telefonie z ośrodka adopcyjnego, a rodzina i bliscy są zachwyceni pomysłem wprowadzeniem do domu “obcego”.

A na tym się nie kończy, no bo:

  • “A nie boicie się, że wyrośnie na alkoholika jak jego biologiczni rodzice? Albo będzie Was okradał? Słyszałam historię o tym, że znajoma znajomej…

Są też ploteczki: “No bo jak to – w ciąży nie była, a dzieciaka mają, jakiś taki zupełnie nie podobny.” A jeśli źle się zachowuje to wiadomo: “Po biologicznych rodzicach – patologia.”

Jesteś kłopotliwą znajomą…

Masz siłę i otwartość, by tłumaczyć? Że przeciwciała, że endometrioza, że walczysz jak lwica o każdy Twój zarodek, który traktujesz jak dziecko i nie dałabyś go za nic na świecie skrzywdzić? Że próbowałaś już wszystkiego, że po ciąży biochemicznej musieli Ci usunąć jajowód, że owszem byłaś na urlopie nie raz, i to co pomogło znajomej szwagra u Ciebie nie zadziała, bo Twój partner cierpi na azoospermie?   

Swoimi trudnymi problemami przytłaczasz, sprawiasz, że ludzie dziwnie się czują, wprawiasz ich w zakłopotanie. Bo jak tu Ci powiedzieć o ciąży, w którą zaszło się ot tak: pomyślałam i jestem, kiedy ty starasz się tak długo? 

Trzeba unikać przy Tobie tak naturalnych i radosnych tematów jak pierwsze ząbki i rozszerzanie diety, obce są ci dywagacje nad najlepszymi buciakami i prawdopodobnie nie potrafisz polecić żadnego dobrego pediatry w mieście. 

Ci, co nie unikają, być może muszą obserwować, jak zmienia się twoja twarz, wycofujesz się z rozmowy również fizycznie (np. do toalety lub kuchni), a czasem nawet w twoich oczach pojawiają się łzy. 

A może lepiej się z tobą w ogóle nie spotykać? Albo kiedy już się spotykacie, gadać tylko o tych negatywnych aspektach życia, żeby ci nie było przykro? Ty też nie wiesz, czy w końcu włączać się w rozmowę, chociaż wcale nie masz na to ochoty, czy milczeć przez większość spotkania. Tak czy siak jesteś problemem. No dobra, twoja niepłodność nim jest, ale tyle już wiesz.

Niepłodna odkrywa nowe znajomości

Jest prawniczką około 30-stki, otwiera kancelarię i ostatnie, czego by teraz chciała, to zajść w ciążę. Nie umniejsza jednak moim staraniom, deklaruje, że jest jej przykro z powodu niepłodności, ale nie lituje się. Mówi, że się nie zna, ale jakby przekroczyła granice, to mam po prostu dać znać. Nie dominuje w naszej znajomości: czas rozmowy dzielimy rozsądnie na ważne dla mnie i dla niej sprawy. Nie jesteśmy ze sobą zbyt blisko, ale czuję się dobrze w jej towarzystwie. Lubimy oglądnąć razem “Dziennik Bridget Jones” i ona rozumie, czemu bez tej części, w której Bridget zachodzi w ciążę.  Nie pociesza, nie mówi, że na pewno się kiedyś uda, nie daje rad (no, chyba że prawne).

On jest sporo młodszy, ale nie daje się tego odczuć. Razem z jego paczką gramy w planszówki i gadamy do rana.  W następną sobotę idziemy rozszyfrowywać nowy escape room, w planach mamy też paintball.  I nie, nie oczekuję, że nasi znajomi mający dzieci wynajmą opiekunki dla dzieci i po nieprzespanych nocach pójdą z nami strzelać gumowymi kulkami. Pewnie mają dosyć zabaw pistoletami w domu.

Wciąż jednak zadaję sobie pytanie, czy tak musiało być? Czy jeszcze kiedyś uda nam się wrócić do siebie, do naszych dawnych, tak wartościowych dla mnie relacji? Czy relacja ze mną wciąż może być dla was „normalnych” ważna, nawet jeśli nasze życia tak bardzo się różnią?


Polecamy także:

Nie możesz zajść w ciążę? Te pasożyty mogą uniemożliwiać zapłodnienie

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *