zycie po poronieniu nieplodnirazem

Z pamiętnika Edyty: Po poronieniu świat jest inny (odc. 10)

Po koncercie kolega wyznaje mi, że „człowiek może wszystko, tylko musi to sobie uświadomić”. Ogarnia mnie wtedy wewnętrzny, pusty śmiech, ale nie wchodzę w polemikę. Nie będę tłumaczyć, „skąd wiem”.

Zapraszamy na kolejny wpis z cyklu: “Z pamiętnika Edyty”Nasza bohaterka opisuje swoją drogę niepłodności. Będzie o wzlotach i upadkach, związku, walce, małych radościach i wielkich smutkach. Aż w końcu – będzie o in vitro i staraniach o ukochanego malucha. Czy im się uda?

<<< Ostatni wpis


Gdańsk, 08.2017 r. 
Gdy nie wiem, jak się zachować… 

Rozpaczliwie poszukuję alternatywnego świata. Świata, w którym nie jestem rozmemłanym kawałkiem dresu na kanapie.  Świata, w którym nie zapycham emocji słodyczami i nie krwawię drugi tydzień z powodu poronienia. Zapisuję się na „wydarzenia”, żeby  zaczerpnąć życia drugiego sortu. Drugiego, bo ten pierwszy to wiadomo – z dziećmi.  


Uwierzyłam w to, co mówią matki dookoła, że dzieci to sens życia. Wobec tego mi do dyspozycji pozostało to, co bez sensu: podróże, spotkania towarzyskie, praca i rozwój osobisty. Wybrałam już sobie nawet kolejne studia. 


Gdzie jest moje życie?

Nie mogę sobie znaleźć miejsca w domu. Najchętniej uciekam przed światem w delegacje. W delegacji zawsze jest nowy hotel, który nijak nie kojarzy się z ciążą. Są nowi ludzie, którzy nie patrzą na mnie przez pryzmat nieposiadania dzieci. Wśród nich nie czuję się gorsza. Najczęściej uśmiechają się i są mili. Tam można oderwać myśli, trochę poudawać, że jestem kimś innym.

Kiedy pokonuję kolejne kilometry samochodem, jestem w końcu panią własnego losu. Mogę zatrzymać się, gdzie chcę i oglądać zachód słońca. Nikt nie mówi mi, że będzie dobrze, albo że mu przykro, kiedy dajmy na to, zapragnę popłakać przez kilkanaście minut, albo kilkadziesiąt.  Mogę też głośno śpiewać i udawać, że nie mam zasięgu.

Mąż wrócił  z powrotem, ukrył się w dziurze zwanej praca. Laptopa można otworzyć niemal wszędzie i o każdej porze: jest przecież tyle do zrobienia!  Zostałam sama. Przyjaciółka poruszyła ostatnio temat samotności w związku i voilà proszę oto jest. Zaprzecza, kiedy pytam, czy w ciąży byłam bardziej wartościową żoną, bo miał dla mnie więcej czasu… ale wiesz – jest teraz gorący okres.

Nawet Internet przestał być oazą. Avatary, z którymi wymieniałam się doświadczeniami z kolejnych etapów leczenia, rozpisują się teraz na tematy rosnących brzuchów i  wyboru szpitala do porodu. W wątkach o poronieniach dziwnie cicho, dziwnie smutno.

Po poronieniu zmienia się wszystko


Po koncercie, na piwie, kolega wyznaje mi że „człowiek może wszystko, tylko musi to sobie uświadomić”. Ogarnia mnie wtedy wewnętrzny, pusty śmiech, ale nie wchodzę w polemikę. Nie będę tłumaczyć „skąd wiem”.


Delikatnie daję znać, że są choroby, przez które człowiek nie może „wszystkiego”. Ale o chorobach nikt nie chce słuchać. Są jakoś mało wdzięczne i mało popularne. A już na pewno nie przydarzają się NAM. A nawet jak się przydarzają, to szybko sobie z nimi radzimy i po kłopocie.

To samo dotyczy kwestii braku pełnej kontroli nad własnym życiem: coś bardzo złego może przydarzyć się Tobie, Twoim rodzicom lub dzieciom, a Ty możesz nie mieć na to wpływu. Te słowa okazały się zbyt obrazoburcze, nawet dla ludzi,  z którymi na co dzień świetnie się rozumiemy. Bo owszem takie rzeczy się zdarzają, ale dlaczego mówisz, że akurat mojej córce, akurat mojemu tacie?  Źle nam życzysz?

Każdy ma przecież prawo żyć w swojej bańce, a ja nie mogę jej tak po prostu, bez pytania rozbijać. Gadać o TAKICH rzeczach! Uśmiecham się więc i pytam o to, jak minął Ci weekend, czy podobał Ci się ten film, który ostatnio oglądałeś? Możemy też pogadać o przepisie na bezglutenowe ciasto czekoladowe, albo o pracy. O praca to jest świetny temat! Zawsze też  możesz mnie po prostu unikać,  bo nie wiesz jak się zachować, kiedy dowiedziałeś się o poronieniu.  To ostatnie jest mi nawet na rękę – dziękuję Sąsiadko.

Na tym samym koncercie wokalista śpiewa: „przytul swojego hejtera”, więc i ja przytulam wszystkich tych, którzy nie wiedzą, jak się zachować, co powiedzieć.  Tych ukrywających się przede mną też. I tych, co udają, że nie ma tematu.


Ja też nie wiem, jak z wami „normalnymi” rozmawiać, co Wam powiedzieć? Jak wytłumaczyć i czy w ogóle tłumaczyć co się u mnie dzieje?


Polecamy także:

https://plodnosc.pl/czemu-on-sie-tak-zachowuje-oto-cala-prawda-o-emocjach-w-meskiej-nieplodnosci/

 

Komentarze: 2

Kochana Edyto u mnie powoli 3.5 roku starań o dzidzie. Teraz jestem na wakacjach i serce mi pęka – gruby, chudy,ładny, brzydki mają dzieci…łączę się z Tobą w bólu i modlę o mały, wielki Cud.

Kochana Edyto! Również przez to przeszłam, jest nas naprawdę wiele. Wiem, że boli i bolec będzie, ale z czasem ten ból osłabnie na tyle, że już da się oddychać. Bardzo mocno Cię przytulam. Przytulam Twoje krwawiące, rozczłonkowane serce do mojego zszytego, które prawie całkowicie utraciło zdolność do odczuwania szczęścia i wszelkich innych emocji prócz smutku. Edytko, damy rade.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *