Film o in vitro

„Moja rola jest tu trudna: Co jest ważniejsze – twoje dziecko czy… Pan Bóg”

„Trzy rozmowy o życiu” to 20-minutowy film dokumentalny w reżyserii Julii Staniszewskiej, która osobiście doświadczyła niepłodności, ciąży, poronienia i in vitro. To trudna rozmowa matki i córki na temat ich relacji, wiary, miłości, medycyny, otwartości i wzajemnego szacunku. Próba konfrontacji różnych światopoglądów osób sobie najbliższych. Film porusza, wzrusza, daje do myślenia i pozwala zobaczyć dwie perspektywy. Czy można w tym świetle stanąć jednoznacznie tylko po jednej stronie? Choć film premierę miał kilka lat temu, wciąż jest bardzo aktualny i warto go zobaczyć. Dostępny jest bezpłatnie.

Trzy rozmowy na przestrzeni trzech lat. Matka – wierząca katoliczka, lekarka, która nie akceptuje metody in vitro. I córka – agnostyczka, reżyserka, mama dzieci z in vitro. Trzy rozmowy o życiu – trudne, ale spokojne, choć nie bez emocji. Są łzy, milczenie, zamykanie tematu, gdy „nie wie się, co powiedzieć…” Miłość do Boga kontra miłość do dzieci, wnuków.

Ten film porusza, wzrusza, daje do myślenia. Choć momentami postać matki lekarki drażni, zwłaszcza konserwatywnym, zamkniętym i pozbawionym empatii tonem wypowiedzi, to jednocześnie film przynosi jakiś rodzaj nadziei, zwłaszcza tym widzom, którzy w sposób szczególny widzą siebie na miejscu głównej bohaterki, a którzy doświadczają zderzenia z rodzicami jak z murem.

Choć film miał premierę w 2016 roku, a rozmowy, jakie Julia Staniszewska przeprowadziła ze swoją matką odbyły się w latach 2013, 2014, 2015 – to jest to obraz wciąż aktualny, a podobne rozmowy toczą się zapewne w niejednym polskim domu. Zwłaszcza tym katolickim, gdzie metoda in vitro jest złem, a czyn grzechem. Gdzie Kościół wie najlepiej, a medycyna staje się eksperymentem.

Córeczko, in vitro to zło

Film podzielony jest na trzy bloki. Pierwsza rozmowa dotyczy relacji matki z córką, która próbuje zrozumieć, dlaczego nie dostała wsparcia, gdy starała się o dziecko, dlaczego wciąż słyszała skrajnie katolickie poglądy na temat metody zapłodnienia pozaustrojowego.

– Mamo, wyrażając swoje poglądy o in vitro, spowalniałaś proces naszych starań i powodowałaś, że miałam wątpliwości…

– To dobrze…

– Nie! Fatalnie. Bo ta walka trwała dłużej. Mnie to więcej kosztowało.

– W całej twojej ciąży był we mnie lęk. Czy donosisz? Co z porodem? Czy chłopcy będą zdrowi.

– A wolałabyś, żebym adoptowała dziecko? Żebyśmy nie walczyli o dzieci?

– Jako osoba wierząca – tak.

Julia wspomina też moment, gdy zadzwoniła do matki z wiadomością, że się udało, że transfer mrożonych zarodków zaowocował ciążą… a w telefonie usłyszała tylko ciszę.

– Pan Bóg jest ważniejszy? Miłość do Pana Boga jest ważniejsza niż miłość do własnego dziecka? Mamo, to była największa walka mojego życia. I w tamtym momencie ja potrzebowałam, żebyś mi pomogła (…)  Ja wtedy zadzwoniłam do ciebie.

– Nie pamiętam… Nie chcę już rozmawiać.

– Ale ja pamiętam. Powiedziałam, że jestem przeszczęśliwa, że się udało i że się udało tak dobrze.

– Nie pamiętam, córeczko.

– Pamiętam ciszę w telefonie.

– Teraz też słyszysz ciszę…

(…) Moja rola jest trudna tu: Co jest ważniejsze twoje dziecko czy Pan Bóg…

„Modliłam się, żebyś zaszła w ciążę”

W drugim bloku słyszymy rozmowę, która toczy się w gabinecie lekarskim, w którym przyjmuje matka głównej bohaterki. Nie jest to miła rozmowa. Trudna. Pytania sprawiają ból zarówno pytającej Julii, jak i odpowiadającej Danucie. Julia nie rozumie, dlaczego matka-lekarz nie tłumaczyła jej wielu zawiłości związanych chociażby z językiem medycznym, a skupiała się tylko na aspekcie moralnym.

Julia: Wiesz, ja tak na sto procent poczułam, że chcę mieć dzieci, kiedy poroniłam. Nie jesteś ciekawa, jak ja się czułam jako pacjentka? Jak mi było trudno przez te lata?

Danuta: Ale ja byłam z tobą.

– W czym?

– Modliłam się, żebyś zaszła w ciążę

– Ty zamiast zwrócić się bezpośrednio do mnie – która tu jestem, zwracasz się do Boga.

– Nie potrzebowałaś mojej pomocy.

– Ależ mamo, oczywiście, że potrzebowałam. Lekarze mówią językiem niezrozumiałym dla pacjenta. Szatkowanie człowieka na kawałki. Zajmiemy się teraz tym jajnikiem, potem tamtym…

– A ja ci ciągle mówiłam: twoja ciąża jest ciążą zagrożoną, masz na siebie uważać… Czy ty kiedykolwiek zwróciłaś się po pomoc do mnie w tym względzie?

– Mama, mur miałam przed sobą…, a nie mamę. Dlatego próbuję zrozumieć cię.

Julia mówi matce, jak wielkim dla niej doświadczeniem było in vitro. Jak niepłodność wyparła wszystko inne z życia i jak ważne było dla niej to, by zajść w ciążę i urodzić dzieci. Matka niestety nie rozumie, skąd taka determinacja – choć ma się też wrażenie, że dopiero ta właśnie rozmowa zaczyna jej otwierać oczy.

– Wiesz, miałam wrażenie, że tobie wystarczy tylko Mikołaj (mąż)… – mówi Danuta.

„Nie akceptuję in vitro, ale czuję się szczęśliwą babcią…”

Trzecia rozmowa jest przed zbliżającymi się wówczas świętami Bożego Narodzenia, które rodzina ma spędzić u Julii. Pojawia się wątek biblii, ale także możliwości zabrania dzieci do kościoła, by pokazać im stajenkę i powiedzieć, skąd to święto. Nie wiemy, jak wyglądały te święta, ale Julia wyraźnie daje do zrozumienia, że to ona będzie decydowała, jak wszystko będzie wyglądało.

W tej odsłonie Danuta przyznaje też, że czuje się współodpowiedzialna za sytuację związaną z in vitro córki, że dotyka ją to także jako matkę. Krzyczy na Julię, że ta każe jej akceptować coś, czego ona nie chce zaakceptować jako katoliczka. I że nie rozumie, dlaczego jej córka odeszła od wiary i stała się tak lewicowa. „In vitro jest grzechem. W rozumieniu religii katolickiej jest grzechem. A Ty mi każesz to wszystko akceptować… A ja nie akceptuję i nie chcę na ten temat rozmawiać…” – słyszymy.

Choć rozmowy te poruszają najczulsze struny emocji, mogą wzbudzić skrajne emocje u odbiorcy, niesamowite jest, z jakim spokojem i czułością córka rozmawia z matką. Jak bardzo zależy jej, by ją zrozumieć, by była obecna w życiu swoich wnuków. Ale i odwrotnie – mimo konserwatywnych, katolickich poglądów, matka otwiera się, słucha – często ze łzami w oczach, choć bez odpowiedzi. Widać, jak trudnym doświadczeniem było to także dla niej.

Na koniec mówi: To były twoje decyzje, ale muszę ci powiedzieć, że mimo mojego braku zgody dla metody in vitro, czuję się szczęśliwą babcią…

Polecamy: Nasze wnuki z in vitro 

Zobaczcie ten film. Trwa niecałe 30 minut, a daje do myślenia na długi czas.

Film dostępny jest na vod.tvp.pl 

 

ZOBACZ TAKŻE:

Ksiądz Czendlik: A za co mam krytykować in vitro?! Ja dziękuję Bogu za ten cud

 

 

 

 

 

 


Polonistka, dziennikarka, redaktorka. Specjalizuje się w tematyce: ciąża, parenting, niepłodność, dieta propłodnościowa. Email: redakcja@brubenpolska.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *