kiedy in vitro nieplodnirazem

Ekspert radzi: Czy już czas na in vitro? Kto i kiedy powinien rozpocząć procedurę?

Przeszliście już wiele badań i zabiegów, a ciąży nadal brak? Zastanawiacie się, czy to odpowiedni moment, aby podejść do zabiegu in vitro? O tym, kiedy i kto powinien zdecydować się na zapłodnienie pozaustrojowe, mówi dr n. med. Jan Domitrz z Centrum ginekologii, endokrynologii i medycyny rozrodu „Artemida” w Białymstoku. 

Często niepłodne pary zastanawiają się, w jakim momencie powinny podejść do in vitro? 

Dr n. med. Jan Domitrz z Centrum ginekologii, endokrynologii i medycyny rozrodu „Artemida” w Białymstoku: Pacjentów możemy podzielić na dwie grupy. Pierwsza to ci, u których są bezwzględne wskazania do przeprowadzenia zapłodnienia pozaustrojowego i ono jest jedyną szansą na wyleczenie niepłodności, drugą stanowią pary, które mają szansę na dziecko stosując inne metody leczenia.

Do pierwszej grupy zaliczamy pacjentki z niedrożnością jajowodów (dla których de facto ta metoda została stworzona), mężczyzn, u których plemniki pozyskuje się z jądra lub takich, którzy mają ich bardzo mało. Te osoby do zabiegu zapłodnienia pozaustrojowego mogą być kwalifikowane bez najmniejszych wątpliwości.

Jednak polskie prawo wymaga, by in vitro zastosować po co najmniej rocznym staraniu się o dziecko innymi metodami. Oczywiście można z tym dyskutować, ponieważ w wielu przypadkach ten rok jest ogromną stratą czasu.

Przykładowo u pacjentka po 2 ciążach pozamacicznych, które doprowadziły do utraty jajowodów, nie ma już na co czekać. 12 miesięcy to czas dedykowany osobom, u których jest cień szansy na uzyskanie ciąży innymi metodami niż in vitro. Wszystko zależy również od wieku pacjentki – im są starsze, tym zapłodnienie pozaustrojowe daje mniejsze szanse na spełnienie marzeń o dziecku.

WAŻNE! Generalnie lekarze uznają zasadę, że czas leczenia niepłodności innymi metodami niż IVF nie powinien przekroczyć roku.

Jakie badania i zabiegi powinny być już wykonane, aby stwierdzić, że właśnie teraz jest czas na in vitro?

Aby zakwalifikować parę do wykonania zabiegu pozaustrojowego zapłodnienia, muszą zostać wyczerpana inne metody leczenia lub musi być stwierdzona bezwzględna przyczyna niepłodności.

Pierwsze badanie jakie powinno zostać wykonane to badanie rezerwy jajnikowej. Ono odpowie na pytanie, czy mamy do czynienia z parą, u której in vitro daje szansę na powodzenia. Zdarza się tak, szczególnie u pacjentek starszych, że rezerwa jajnikowa jest bardzo niska, co powinno skłaniać do szybszego realizacji procedur leczniczych.

Dalej wszystkie badania niezbędne do przeprowadzenia zabiegu in vitro wykonywane są już w trakcie samej procedury. To ocena narządu rodnego, cytologia, stopień czystości – czyli tak naprawdę wszystkie badania, które standardowo są wykonywane w chwili rozpoczęcia starań o dziecko. Jedyna dodatkowa i niezbędna w tym przypadku diagnostyka to badania wirusologiczne tzw. badania bezpieczeństwa w kierunku chorób zakaźnych.

Jak krok po kroku wygląda procedura in vitro?

Pacjenci leczą niepłodność wszystkimi możliwymi i dostępnymi metodami – na przykład przez pół roku stosują indukcję owulacji, później, jeśli jest potrzebna kolejna diagnostyka, to np. HyCoSy (histerosalpingosonografia), laparoskopia lub histeroskopia.

Dalej inseminacja, którą można wykonać nawet sześciokrotnie, jednak w praktyce robi się to trzy do czterech razy – i jeżeli po tym wszystkim nie ma efektu w postaci upragnionej ciąży, to para powinna być zakwalifikowana do procedur in vitro.

Główna wyższość tej metody nad innymi jest taka, że tutaj mamy średnio 8-10 komórek jajowych, w naturze tylko jedną. Jest więc znacznie większa szansa, że z tych komórek powstanie jeden, piękny zarodek.

Kolejny etap to monitorowanie wzrostu pęcherzyków. Odbywa się to w przeciągu tygodnia i wówczas wykonywane są badania hormonalne i ultrasonograficzne. Jeżeli pęcherzyki w jajnikach osiągną odpowiedni wymiar, wykonywana jest punkcja, czyli ich pobranie. Zabieg odbywa się pod kontrolą USG, w znieczulenie ogólnym. Partner w tym czasie oddaje nasienie. W laboratorium dokonuje się zapłodnienia, po czym zarodek rozwija się w hodowli. Gdy embrion osiąga odpowiedni etap rozwoju, następuje transfer, czyli zarodek trafia z powrotem do jamy macicy. Nadliczbowe zarodki zostają zamrożone.

I następuje czas oczekiwania. Końcem tej drogi jest wykonanie testu ciążowego. Trzeba też zdawać sobie sprawę z tego, że w przypadku pań procedura może wiązać się z dolegliwościami związanymi z powiększeniem jajników oraz pobraniem komórek jajowych. Zabieg transferu jest praktycznie bezbolesny.

Podkreślmy jeszcze raz, w jakich przypadkach para powinna podejść do in vitro jak najszybciej?

Tak jak wspomniałem – to przede wszystkim wiek i długi okres bezskutecznego starania się o dziecko. Jeszcze warto pamiętać o IVF jako metodzie zachowania płodności w przypadku planowanego leczenia onkologicznego. Są to procedury, które w takich przypadkach wykonywane są w trybie pilnym.

Jakie inne procedury można zaproponować parze przed in vitro?

Poza tymi, które zostały wymienione wcześniej dochodzą jeszcze wszelkie zabiegi chirurgiczne – takie jak usuwanie mięśniaków, torbieli czy guzów. Również endometrioza jest leczona operacyjnie.

A kiedy parze odradza się in vitro? 

Zabieg in vitro odradza się parze, gdy szansa na zajście w ciążę jest nikła bądź wręcz jej nie ma. W praktyce jest to de facto związane głównie z wiekiem. W Polsce nie ma ustalonej górnej granicy wiekowej, ale do 40 roku życia leki są refundowane i jest to moim zdaniem zasadne. Jednak jest grupa pacjentek, która zaczyna strać się o dziecko dopiero po czterdziestce. Im również nie można odmówić leczenia, o ile spełniają one określone warunki.

In vitro na pewno zakończy się niepowodzeniem w chwili, kiedy partner nie ma plemników w jądrze, a kobieta komórek jajowych, czyli np. podczas menopauzy naturalnej lub wywołanej leczeniem chirurgicznym chemioterapeutykami czy napromieniowanie w trakcie leczenia onkologicznego. W przypadku pań można jeszcze rozważyć adopcję komórek, ale jest to indywidualna decyzja każdej pary.

Jeżeli dochodzi do tak drastycznych okoliczności, pacjentów kierujemy na zupełnie inne tory. Nie ma określonej liczby programów i nikt nie udowodnił, po ilu podejściach do in vitro nie ma sensu dalej próbować. Jednak ja uczulam swoich pacjentów i proszę ich, by przed rozpoczęciem procedur wspólnie, we własnych głowach ustalili sobie ostateczną granicę końca leczenia.

Uważam, że w wielu przypadkach przedłużanie leczenia tą metodą to przedłużanie choroby. W pewnym momencie trzeba powiedzieć STOP i rozważyć na przykład adopcję lub zaakceptować bezdzietność.


Konsultacja merytoryczna: dr n. med. Jan Domitrz – specjalista położnictwa i ginekologii, właściciel Centrum ginekologii, endokrynologii i medycyny rozrodu „Artemida” w Białymstoku.

 


 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *