niepłodność u mężczyzn

Kryzysy w męskiej niepłodności. Mamy problem

Próbujemy zajść w ciążę

W przypadku męskiej niepłodności potknąłem się o kilka kłód pod nogami. W moim przypadku powinienem zacząć właściwie od kryzysu związanego w ogóle z decyzją o rodzicielstwie. Przez długie lata mówiłem, że tak, chcę być ojcem. Jednak gdy przychodziło do konkretów to zawsze się wykręcałem, że kiedyś, że później. Zakładam jednak, iż nie każdy facet przez taki kryzys przechodzi. Część przechodzi go gdzieś w okolicach okresu dojrzewania, część nigdy nie dojrzewa do tej myśli (i to już są zupełnie inne historie, a więcej na ten temat w tekście Katarzyny Mireckiej – Po co są ojcowie?). Pierwszy prawdziwy kryzys pojawił się, gdy świadomie staraliśmy się o poczęcie dziecka. Każdy miesiąc przynosił nową nadzieję. Co miesiąc kolejna próba, spóźniający się okres, testy ciążowe i wyobrażony cień drugiej kreski. Wyjazdy w góry i zdjęcia w hipotetycznej ciąży, której nigdy nie było i długo jeszcze miało nie być.

Mamy problem z niepłodnością

Pomimo upływu kolejnych miesięcy trudno było mi się przełamać i przyznać, że jednak problem jest. Po trzech miesiącach łatwo jest jeszcze o tym nie myśleć. Po pół roku już trudniej jest to bagatelizować, ale nadal z medycznego punktu widzenia, nie ma powodów do paniki. Po trzech kwartałach myśl, że coś jest nie w porządku zaczyna powracać natrętnie. Coraz trudniej się od niej opędzić. Wreszcie po roku, stanowiącym pewną psychologiczną granicę, wyznaczającą niepłodność zgodnie z medyczną klasyfikacją, musiałem się pogodzić z tym, że coś jest z nami nie tak.

Mamy problem 

Kryzys ten był bolesny po trzykroć. Po pierwsze przywoływał myśli o ulotności. O ulotności czasu, który już przeminął, a nie uczynił mnie ojcem pomimo prób. Ulotności nas samych wobec poczucia, że nikogo po sobie możemy nie pozostawić. Nieuchronnie pojawia się także pewien rodzaj kryzysu męskości. Wiadomo – drzewo, dom, syn. No, ewentualnie córka. Budowniczy ze mnie słaby, drzewo to zawsze zdążę posadzić, ale w oczywisty sposób dokuczliwa jest myśl o własnym wybrakowaniu, potencjalnym kresie własnego rodu. Smutne myśli o tym, że moi dziadkowie mogą nie doczekać dnia, gdy urodzi się ich prawnuczek lub prawnuczka. Po trzecie wreszcie, był to trudny czas, bo dawał wizję niezmierzonych problemów.

Diagnostyka, problemy z intymnością w związku, seks “na gwizdek”, długie wycieczki od lekarza do lekarza

Wewnętrzny konflikt pomiędzy wizją często inwazyjnych badań u partnerki (w przypadku czynnika żeńskiego w niepłodności) a własną, męską niepłodnością, zaburzającą poczucie własnej wartości i w pewnym stopniu podważającą nawet sens istnienia. I myśli natrętne – może jeszcze miesiąc, może tym razem się uda. Uświadomienie sobie problemu w przypadku niepłodności jest podobnie ważne jak w przypadku innych chorób, szczególnie uzależnień. Nie można rozpocząć leczenia alkoholizmu, gdy alkoholik zaprzecza swojemu problemowi z alkoholem. Identycznie w przypadku niepłodności – nie sposób zacząć jej leczyć, póki chora para zamiata problem pod dywan. Dla mnie był to pierwszy kryzys, a jego pokonanie stanowiło pierwszy krok milowy w naszej drodze ku rodzicielstwu.  

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *